W końcu zniknął

I to w podobnie tajemniczych okolicznościach, jak się tu pojawił. Mowa o samochodzie, który kilka tygodni stał w bocznej uliczce nad kanałkiem

 

Najpierw zainteresowali się nim okoliczni mieszkańcy, którzy powiadomili policję. Sprawa była podejrzana, tym bardziej że ktoś porzucił auto z młodym jamniczkiem w środku. Piesek przez kilka dni pilnował tego miejsca, wyraźnie na kogoś czekając. Dokarmiała go dziewczynka, potem jamnikiem ktoś się zaopiekował. Samochód natomiast pozostał w tym miejscu na kolejne tygodnie, a policja prowadziła dochodzenie, więc o ujawnianiu jakichkolwiek szczegółów nie mogło być mowy. Teraz już wiemy, że poprzedni właściciel auta, do którego udało się dotrzeć na podstawie tablic rejestracyjnych, dawno je sprzedał. Policji udało się ustalić miejsce zamieszkania nowego właściciela, poszukiwanego zresztą w związku z inną sprawą i wyjaśnić, że porzucony w Pułtusku ciemnozielony seat nie pochodzi z przestępstwa. Tu rola miejscowych funkcjonariuszy się skończyła. Z rozmowy z komendantem KPP w Pułtusku Zbigniewem Matusiakiem wynika, że mężczyzna porzucił samochód i został zobligowany do jego zabrania, co zapewne zrobił, gdyż do jego zniknięcia znad kanałku nie przyczynili się nasi strażnicy miejscy. Komendant Wincenty Bogusz dodał przy tej okazji, iż problem porzucanych na ulicach bezimiennych aut właściwie u nas nie istnieje. W przypadku, gdy jakieś stoi na osiedlowym parkingu zbyt długo, wygląda na opuszczone, nie ma powietrza w kołach, strażnicy jak najszybciej starają się ustalić właściciela i zmobilizować go do przeniesienia auta na prywatną posesję lub zezłomowania.  

Ewa Dąbek